Jesienne śmiganie
PODLASIE mniej znane
Ta wyprawa już od dawna była zaplanowana na ten rok, ale jakoś zawsze jechałem w inne rejony, a Podlasie musiało cierpliwie czekać. Ale, co się odwlecze to nie uciecze, w końcu przyszła pora wyjazdu. Niestety, jesień to czas kiedy dzień staje się coraz krótszy, ranki i wieczory coraz chłodniejsze a i deszczu też nie brakuje. Tak więc jednym z głównych reżyserów tej wycieczki była pogoda. Sporo czasu przed spędziłem analizując prognozy pogody i w końcu: klamka zapada – jadę w środę.
[ img ]Budzik dzwoni o godzinie 6:00, powoli wstaję i wyglądam przez okno: kamień z serca – nie pada. No tak deszczu nie ma ale za to mamy mgłę, choć akurat w okolicy mojego domu nie wygląda to jakoś dramatycznie. Wobec tego sprawdzam jeszcze temperaturę: nie jest źle, tego poranka mamy nieco ponad siedem stopni. Ok., pora zająć się psiakami i kotem a później samemu skonsumować jakieś śniadanie. Po jedzeniu czas na wdzianie rynsztunku, a to zajmuje nieco czasu, choć nie ubieram się bardzo ciepło to jednak zadbam o komfort termiczny swojego ciała. W końcu parę minut przed ósmą pora dosiąść motocykla i wyruszyć w drogę. Jadę w stronę trasy nr 50 którą pomknę stronę Stanisławowa i niestety po dotarciu do niej mgła mocno gęstnieje a widoczność wynosi od 100, do może w porywach 200 metrów. Taka „gęsta atmosfera” nie sprzyja dobremu tempu jazdy, tym bardziej że wilgoć zawarta w powietrzu osiada całą masą kropelek na szybie kasku, dodatkowo utrudniając widoczność. Wyprzedzanie nie należy do bezstresowych przedsięwzięć, gdy nagle z mgły wyłaniają się światła pojazdu nadjeżdżającego z przeciwka. Brr, w pewnej chwili zastanawiam się nawet czy nie wrócić do domu. Ale, postanawiam jednak jechać dalej. W Stanisławowie odbijam w prawo kierując się w stronę Węgrowa. W dalszym ciągu, cały czas tumany mgły królują na drodze i choć ten odcinek jest świeżo wyremontowany (trwają jeszcze prace przy malowaniu pasów itp.), to jednak nie da się jechać za szybko. Ruch na szczęście niewielki a kilometry , sukcesywnie przybywają na liczniku. W Sokołowie króciutki postój i hajda dalej w stronę Drohiczyna i Siemiatycz. Gdzieś w okolicach Frankopola widoczność polepsza się zdecydowanie – mgła ewidentnie idzie do góry! Nareszcie będzie można normalnie podróżować. Mijam, wcześniej wymienione miejscowości i kieruję się na drogę która prowadzi do Hajnówki, ale to miasto nie jest celem tej wyprawy. W Milejczycach zatankuję paliwo i odbiję w prawo, w stronę wsi Rogacze.
[ img ][ img ] Droga początkowo asfaltowa, przechodzi w brukową aby po kilku kilometrach znowu przejść w asfaltową ( po drodze krótka sesja zdjęciowa – drzewa pysznią się pięknymi jesiennymi barwami a zza chmur od czasu do czasu wygląda słońce). Docieram na miejsce pierwszego zaplanowanego postoju, około 11-tej, a celem tej wizyty jest pochodząca z pierwszej połowy XIXw i przeniesiona z Dubin koło Hajnówki w roku 1872, cerkiew pw. Narodzenia NMP.
[ img ][ img ][ img ][ img ][ img ]Tym razem, uprzedzę nieco fakty, do żadnego ze zwiedzanych obiektów nie uda mi się wejść do środka, ale z tym się liczyłem. Oglądam więc cerkiew z zewnątrz i oczywiście dokumentuję tą wizytę na zdjęciach. Na terenie przy cerkiewnym znajduje się niewielki stary cmentarz. Po kilkunastu minutach zwiedzania pora ruszyć dalej, a to dalej to miejscowość Dasze, odległa około 4 kilometry. Wybieram inną drogę, niż ta którą przyjechałem i początkowo jest ona brukowana a później powiedzmy że szutrowa, choć w miarę równa, widocznie niedawno wałowana. Tak więc „pędzę” ok. 20 – 30 km/h, ale ponieważ odległość nie jest duża to nie ma to znaczenia i po kilkunastu minutach przybywam do celu.
[ img ][ img ][ img ][ img ][ img ][ img ] Czeka na mnie kolejna cerkiew św. Mikołaja, tym razem murowana i pochodząca z ok. 1870 r. Leży ona daleko za wsią, otacza ją niewielki zagajnik i cmentarz. W aparacie przybywają kolejne fotografie i po chwili pora jechać dalej. W ciągu całego dnia, będę się poruszał niewielkimi odcinkami, liczącymi od kilku do kilkunastu kilometrów. Tym razem droga prowadzi do Dubicz Cerkiewnych, ale po drodze krótka wizyta w Kleszczelach i sesja zdjęciowa w znanej już mi z wcześniejszej wizyty, pochodzącej z ok. 1870r cerkwi pw. Zaśnięcia NMP.
[ img ][ img ]W końcu docieram na miejsce przeznaczenia, czyli do Dubicz Cerkiewnych i parkuję motocykl przed wybudowaną tuż po II wojnie, cerkwią pw. Opieki Matki Bożej.
[ img ][ img ][ img ][ img ][ img ]Pogoda nadal sprzyja wycieczce, świeci słoneczko, jest całkiem ciepło i prawie bezwietrznie. Oglądam wyżej wzmiankowany obiekt i zbieram się do dalszej drogi, która poprowadzi mnie do Starego Kornina. Odległość nieduża, a więc na miejscu jestem po kilkunastu minutach i parkuję moto przed dwoma cerkwiami.
[ img ][ img ][ img ][ img ][ img ][ img ][ img ][ img ][ img ][ img ] Starą, której budowę rozpoczęto w 1724 roku, pw. św. Michała Archanioła, oraz nowszą wybudowaną w roku 1892 pw. Św. Anny (
http://www.starykornin.cerkiew.pl/index.html ). Jak i pozostałe, tak i te są oczywiście zamknięte, pozostaje mi więc nacieszyć się ich widokiem z zewnątrz i udokumentować to na zdjęciach. Zwiedzanie zajmuje mi około 25 minut, i trochę po godzinie 13-tej wyruszam dalej, w stronę Orlej. Tu będę oglądał kolejną cerkiew, też drewnianą, pw. Św. Archanioła Michała a wybudowaną w roku 1797 i przebudowaną w 1879r.
[ img ][ img ][ img ][ img ][ img ][ img ][ img ][ img ][ img ]Po kilkunasto minutowym zwiedzaniu odpalam moto i jadę do miejscowości Szczyty Dzięciołowo, gdzie czeka na mnie cerkiew p.w. Ścięcia Głowy św. Jana Chrzciciela, wzniesiona w roku 1785, z fundacji podkomorzego królewskiego Jana Walentego Węgierskiego i jego żony Pelagii.
[ img ][ img ][ img ][ img ][ img ][ img ]Niedaleko cerkwi jest (datowana na okres budowy cerkwi) kamienna figura św. Jana Nepomucena, dłuta Jana Chryzostoma Redlera, stojąca na zewnątrz muru cerkiewnego. W 1839 roku mieszkańcy zapobiegli wywozowi tej figury do Bielska, a wyniku rozgorzałej bójki figura trochę ucierpiała. Przed godziną 14-tą wyruszę na ostatni już etap, który zawiedzie mnie do miejscowości Saki. Parkuję moto na rozległym placu przed pochodzącą z końca XVIIIw cerkwią pw. Św. Dymitra.
[ img ][ img ][ img ][ img ][ img ][ img ][ img ][ img ][ img ][ img ]Wędruję po terenie cerkiewnym, robię zdjęcia, oglądam stare nagrobki i krzyże znajdujące się na cmentarzu. Nieubłaganie jednak zbliża się pora powrotu do domu. Jest mniej więcej 14:30 kiedy wyruszam w stronę Józefowa. Jedzie się super, jest w miarę ciepło, słońce pokazuje się z za chmur, jednym słowem warunki do jazdy wręcz wymarzone. Wracam tą samą trasą, po drodze zatankuję i zjem hot doga, ruch niewielki a to sprzyja spokojnej jeździe. Pod koniec jazdy zaczyna się ściemniać i dają się zauważyć pierwsze pasma mgły, które jednak są na tyle niewielkie że nie ograniczają widoczności. Przed osiemnastą jestem w domu, pora zmyć muchy, które mimo jesiennej aury jeszcze dają znać o sobie i kolejna wyprawa przechodzi do historii. Dotarłem do ciekawych miejsc, szkoda że zwiedzanie ograniczyło się tylko do oglądania obiektów z zewnątrz, ale i tak było warto. Wszystkim polecam ten kierunek, tym bardziej że w niedalekiej okolicy pełno takich zabytkowych cerkwi, drewnianych dworków czy wiatraków. Tym razem na liczniku przybyło około 500km.
Pozdrawiam Piotr
Pozostałe zdjęcia jak zawsze w albumie:
https://plus.google.com/photos/10708582 ... 1123874881