Nie zapomniał ;-)
Następny dzień rozpoczynam od Świętej Góry Grabarki, przyjeżdżam tam rano, nie ma jeszcze nikogo. W cerki trwa Msza św. na której oprócz popa jest tylko zakonnica, której śpiew przenosi mnie w inny wymiar. To nic, że prawie nic nie rozumiem, że nie znam liturgii, że nie wiem, jak się do końca zachować. Po prostu stoję i słucham...
[ img ][ img ][ img ]Kolejny cel to Hajnówka i Białowieża, do której zmierzam takimi highway'ami. Prędkość maksymalną ogranicza jedynie odwaga kierownika - rewelacja!
[ img ][ img ]W Białowieży, jak to w Białowieży - masa ludzi, wycieczki szkolne, no ale żubra musialem zobaczyć
Żubr jaki jest każdy widzi :wink:
[ img ]Z Białowieży wygonił mnie lekki deszczyk, tak czy inaczej musiałem się śpieszyć na imprezę do Tykocina.
Po drodze kolorowe okiennice w Trześciance (więcej tu
http://pl.wikipedia.org/wiki/Soce)
[ img ]Impreza miała odbyć się kawałek za Tykocinem w miejscowości Kiermusy
http://kiermusy.com.pl/Warto wpaść do karczmy Rzym na obiad, bardzo ciekawe miejsce, choć obsługa taka sobie (przynajmniej w tym dniu :smile: )
[ img ]Nocleg
[ img ][ img ]Rano, czułem się źle, bardzo źle. Myślę, pójdę połażę po lesie, może jak się poruszam szybciej przejdzie... zjeść pozwoli...
No i doigrałem się, niektórzy widzą białe myszki, ja białe łanie... Zdruzgotany wróciłem wziąć prysznic, zimny...
[ img ]Niestety ten dzień przeznaczony był na powrót, a że siąść na motor odważyłem się przed południem, wracać trzeba było szybko.
Po drodze szybki rzut oka na Tykocin
[ img ][ img ]Z ciekawszych rzeczy po drodze warto odnotować parking w lesie wyposażony w sedesik. Przy autostradach nie ma, a w lesie są!
Profilaktycznie nie omieszkałem pozbyć się tzw. kackupki :lol:
[ img ][ img ]Kolejny przystanek, nad jakimś lokalnym morzem
[ img ]Po drodze (za Lublinem) spotkałem jeszcze bardzo sympatyczne małżeństwo na trampku zmierzające gdzieś w Bieszczady. Ostatnie kilometry pokonywaliśmy razem, niestety w deszczu.