Znaliśmy się 11 lat - był najpierw moim Szefem, potem Nauczycielem i nawspanialszym Mistrzem zawodu jakiego mogłem mieć i, wreszcie, Przyjacielem.
Pamiętam wszystkie Jego motocykle - Virago 550, Virago 750, Drag Stara 1100, VTX 1800 i wreszcie zeszłoroczną przesiadkę na 1200GSA. Zadzwonił do mnie z trasy bezpośrednio po jego kupnie i powiedział, że jest szczęśliwy.
Bywał na Forum, rzadko pisał, ale cieszył się wszystkimi przeżyciami i sukcesami Forumowiczów. Zjeździł Bieszczady, Litwę, Łotwę, Skandynawię, Austrię, Słowenię, Chorwację. Nie zdążył zrealizować największego marzenia - nie dotarł do Stanów.
Był wspaniałym chirurgiem i unikalnym człowiekiem - trochę romantycznym, otwartym, często w swoich decyzjach kierował się bardziej sercem niż rozumem.
Dzięki Max, że podjąłeś ten temat - ja ciągle nie mam odwagi tego zaakceptować.
Wiem tylko, że od kilku miesięcy, od kiedy Wiktor zmagał się ze skutkami wypadku (o ironio samochodowego!) moja rzeczywistość jest kompletnie inna.
Tak się to zaczęło - pierwszy wspólny wyjazd
[ img ]Potem przyszedł czas prawdziewie chopperowy
[ img ][ img ]I wreszcie Jego najukochańsze dziecko
[ img ][ img ]Nowych zdjęć już nie będzie...