Weekend miał być w siodle. Bez jakiegokolwiek planu.
Od rana padało. Nie tracąc jednak ducha wytoczyliśmy się z garażu.
Deszczową sobotę zaczęliśmy od śniadania w niezawodnej „Mleczarni”
[ img ]
Potem w miarę pojawiającego się słońca ruszyliśmy eksplorować
dolnośląskie bezdroża
[ img ]
W związku z czym już po chwili zrobiło się zabawnie
[ img ]
Wyzbierawszy się pokulaliśmy dalej natrafiając już to na krzyż pokutny…
[ img ]
…już to na stopniowo poprawiającą się pogodę
[ img ]
[ img ]
[ img ]
Która ostatecznie pod koniec dnia zrobiła się całkiem fajna
[ img ]
[ img ]
Więc trochę nam odbiło.
Ola zapadła w gąszcz rzepaku
[ img ]
Podczas gdy ja zająłem się umajaniem GSa
[ img ]
Jednak największym wydarzeniem tego dnia była motorowa
konfrontacja ze starszą latoroślą Maxa, ale o tym w oddzielnym poście…
Drugi dzień okazał się być niedzielą. Od rana słoneczną.
Plan był w sumie prosty – wycieczka do parowozowni w Jaworzynie Ślaskiej.
Z opcją szutrową. Z parowozowni ostatecznie wyszły nici. Za to ujeździliśmy się po pachy!
[ img ]
Boruta? Wiewiórka?
[ img ]
A to bez wątpienia BMW
[ img ]
Ta droga, obiecująca na mapie, ostatecznie nas pokonała…
[ img ]
A pomocy znikąd…
[ img ]
Potem było już łatwiej.
Zauroczyła nas dolina Bystrzycy
[ img ]
[ img ]
I tamtejsze drogi
[ img ]
[ img ]
W sumie – jak w dżungli…
[ img ]
Był i obowiązkowy popasik
[ img ]
A potem kolejna polna droga.
Tym razem na tapecie zboża i wciąż kwitnący rzepak
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
[ img ]
Ciekawe, gdzie jeszcze można wjechać beemką?
[ img ]
[ img ]
Niezawodny rzepak – urozmaicenie kolejnej sesji zdjęciowej
[ img ]
Sól ziemi czarnej…
[ img ]
[ img ]
[ img ]
Nawrót i… jeszcze raz w kwiaty!
[ img ]
[ img ]
[ img ]
Do domu wracaliśmy nieco odurzeni…