hindus napisał(a):
Masz rację. Gdybym oddał motocykl do transportu, bez wątpienia oczekiwałbym że zostanie odpowiednio zabezpieczony tak aby nie powstały ŻADNE uszkodzenia.
A że czasem coś nie wyjdzie, urwie się pas transportowy, czy zdarzą się inne nie przewidziane atrakcje? No cóż
w tych wypadkach przydatne jest ubezpieczenie firmy transportującej.
Odnosząc się jedynie do uszkodzenia motocykla - koledzy mają rację oczekując "zadnych uszkodzeń" lub odszkodowania. Jednak życie jest inne. Z dużymi uszkodzeniami pewnie nie ma problemu, ale z kosmetycznymi szkodami już jest. (Jak zginie walizka na lotnisku albo ją rozerwie nie ma problemu. Jak wyjdzie na taśmie wymięta i zakurzona to problem z odszkodowaniem już jest). Ja liczę się z tym, że motor może ucierpieć w transporcie. Mam motor przeznaczony do podróży i biorę pod uwagę to, że będzie go pakował: kolega, może arab, może chińczyk w porcie. Zależy w której podróży. Gdybym chciał wysłać motor kolekcjonerski to wysłałbym go transportem kolekcjonerskim ( o ile taki bym znalazł) w skrzyni z siankiem i higrografem.
Moim zdaniem jeżeli straty nie przekraczają strat jakie powstają przy glebie motocyklowej, (na którą każdy jeżdżący w okolicach Biszkeku jest narażony) to "podróżnik" nie ma co czynić dramatu. Celowo używam słowa podróżnik w znaczeniu jeżdżącego na motocyklu, który nie raz zaglebił, utopił moto, urwał coś tam, porysował, czy najechał na niego lokales, wlał podłego paliwa (przy czym nie cała podróż musi się odbywać na kołach i nie musi oznaczać eksplorowania nieznanych lądów).
Żądanie "żadnych uszkodzeń' lub Euro za każda ryskę jest w środowisku adv "społecznie niepożądane" bo spowoduje, że interes przewożenia motocykli przejdzie na inny poziom cenowy, tymczasem chyba znaczna część forumowiczów jest zainteresowana tanim transportem, bez dodatkowych kosztów ubezpieczania, żółtych, pomarańczowych czy nawet niebieskich motocykli.