Rajd Bieszczadzki ("na półncy") i Rajd Latarików to dwie różne imprezy organizowane przez dwóch róznych organizatrów.
łysy83 napisał(a):
Nie da się ukryć że opłaty dość wysokie ale byłem w zeszłym roku i polecam, w tym roku w cenie jest ubezpieczenie co się przydaje we wrześniu byliśmy na rajdzie latarników siostra złamała obojczyk i organizator kazał jej przeczytać regulamin w ramach ubezpieczenia
A co do tras super! kilka brodów jeden albo dwa na trasie nocnej zabezpieczone przed strażaków z OSP roadbooki dokladne i oczywiście masa bieszczadzkiego błota
:)
bylem i tu i tu, to znaczy na naszym południu i północy.
cos kojaze ze chyba na poludniu wystraszylem nieco twoja siostre jadac na czarnej husce :)
Pozdrow ja, doszla do siebie po kontuzji z polnocy ? mam nadzieje ze sie nie zrazi.
W kazdym badz razie na poludniu i polnocy bylem licząc ze da się fajnie/oficjalnie wjechać tam gdzie się normalnie nieda/tudzież za duże przegięcie przynajmniej dla pokornego nielokalesa... i moze troche tak bylo ale...
Na poludniu ciekwaszych fragmentow ADV, takich mniej cywilizacyjnych (przynajmniej takich ktorych przjechanie bylo niemozlie lub chociaz bardzo klopotliwe standardowa osobowka (one tez moga jezdzic poza czarnym o czym wielu niewie...)) bylo naprawde niewiele (gora kilka pojedynczych procent trasy) a zauwazalne bloto bylo tylko na kawalku pod koniec. Bodajze po postoju na strzelanie z pneumata byl kawalek lagodnego podjazdu po blotnistej, nieco sliskiej lace, na koncu ktorej moze 100 m nieco nachylonego bardziej sliskiego, blotnistego zjazdu z zakretem (najtrudniejszy kawalek z oficjalnej trasy). Na szczescie na poprzedzajacym postoju na strzelanie "byly wyklady" ze ta laka i koncowy zjazd jest mega trudny i wogole... tak sie tym przejolem ze brnolem dalej czekajac na te mega wyzwanie... az "gubiac trase" wjechalem na Korbanie, 894 mnpm :)
A po drodze faktycznie byly niezle wyzwania z przeprawa przez wielkie bloto i bardzo sliskie (blotnisto/gliniaste) dlugie podjazdy gdzie musialem biegiem podpychac moto bo nieszlo inaczej. Po nagrodzie na gorze byla wisienka na torcie przy zjezdzie :) tylni hamulec + jedynka aby niezblokowac a przedni na wyczucie i N mikroagrawek na single traku, az cud ze nie zaliczylem gleby przy tym. To byl absolutny max co dalo sie zrobic na zaklejajacym sie TKC.
I to bylo najfajniejsze co mi sie wowczas przytrafilo na południu :))
Natomiast na polnocy mialo byc super a wyszlo jak zawsze... ktos/cos nie dopilnowal i sprawni inaczej na kocach zrobili awanture i szlak trafil plaze... ci co byli pierwsi albo nieco wczssniej "zbladzili" i wjechali na nia mieli radoche... Gdybym wczesniej na nocnej rozgrzewce nie zapuscilby sie dalej (znacznie...) niz tylko do ogniska wrocilbym totalnie rozczarowany...
Natomiast poza ta wpadka z dluga piaskownica, trasa zaproponowana na polnocy byla naprawde fajna i malownicza, miala w sumie zauwazalna ilosc single trakow i innych smaczkow.
Podsumowujac, nieco rozczarowany z 2016r., w tym nie bede sie chyba wybieral ani na poludnie ani na polnoc, ale patrzac przez pryzmat zeszlego roku gdyby nie wpadka z piaskownica (patrzac po tym co bylo zaproponowane) polnoc byla ciekawsza. A jak chcemy miec ciekawe duze amplitudy mnpm i bez konfliktowania sie to chyba tylko zagranica...